Święci Patroni

Błogosławiona Karolina Kózka

Błogosławiona Karolina Kózka przyszła na świat w uroczystość Matki Boskiej Anielskiej 2 sierpnia 1898 roku.

Jej krótkie życie przypadło na okres trudny i pełen niepokoju. Nad światem zbierały się coraz ciemniejsze chmury w czasach przełomu między XIX a XX wiekiem. Nadchodząca katastrofa zapowiadała się dzięki wielu czynnikom, zwłaszcza narastającym różnicom między interesami mocarstw. Wydarzenie to poprzedziło zamordowanie następcy austriackiego tronu – Franciszka Ferdynanda.

Wielka wojna światowa dotknęła także małą galicyjską wioskę, stając się ofiarą dla nieznanej nikomu wiejskiej dziewczyny. Oddając się w ofierze, oczekiwała ona razem z narodem na wolną Polskę.

Duch Prawdy zatrzymał się nad prostą, ubogą dziewczyną, obdarzając ją siłą i mocą. Raz jeszcze potwierdziła się biblijna prawda, że „Bóg wybrał właśnie to, (…) co niemocne, aby mocnych poniżyć, aby zawstydzić mędrców” (1 Kor 1,27).

Karolina swoim krótkim życiem ukazała, jak wspaniale można zrealizować swoje życiowe powołanie, będąc wspaniałym człowiekiem idącym przez życie z Chrystusem. Dała świadectwo przynależności człowieka do Boga. Jej ofiara, często niezrozumiała dla ludzi XX wieku, ciągle nas porusza i wzbudza podziw. Nie przestaje być wzorem heroicznej walki w obronie nie tylko czystości, ale wszystkich wartości, które wymagają od człowieka odwagi.

Urodziła się w galicyjskiej, podtarnowskiej wsi Wał-Ruda, w jednym z jej przysiółków – Śmietanie. Była to najuboższa i najbardziej oddalona od Radłowa, mająca 40 domów, część Wał-Rudy.

Dom Kózków, związany z dwoma hektarami ziemi, drewniany i kryty słomą, zbudowany był w stylu ówczesnych chat wiejskich. W lewym skrzydle domu znajdowało się jednoizbowe mieszkanie dla rodziny, a w prawym stajnia dla bydła. To właśnie w tym prostym, ubogim domu wiejskim Karolina spędziła swoje krótkie życie. Była czwartym dzieckiem spośród jedenastu, Jana i Marii, ubogich rolników, którzy aby utrzymać rodzinę, musieli ciężko pracować na dworze i u zamożniejszych rolników.

Chrzest Karoliny odbył się kilka dni po jej urodzeniu – 7 sierpnia 1898 roku – w kościele parafialnym w Radłowie. Udzielił go ksiądz Józef Olszowiecki, a rodzicami chrzestnymi byli: Jan Kosman i Karolina Łopuszyńska. Codzienne życie w domu Kózków było wypełnione ciężką pracą, modlitwą w domu i w kościele oraz odpoczynkiem, który często łączono ze śpiewaniem pieśni religijnych i patriotycznych. Nic więc dziwnego, że ich dom często nazywano „domowym kościółkiem”, „Betlejemką” lub „Jerozolimką”. W domu Kózków kwitło prawdziwe życie religijne. Rodzice codziennie odmawiali różaniec i śpiewali godzinki z dziećmi. Pomimo trudności materialnych, prenumerowano Posłańca Serca Jezusowego. Mimo że kościół parafialny w Radłowie był oddalony o 7 kilometrów, zawsze ktoś z rodziny uczestniczył w codziennej Mszy św. W okresie Wielkiego Postu sąsiedzi gromadzili się w domu Karoliny na nabożeństwach Drogi Krzyżowej i Gorzkich Żali. Wujek Błogosławionej, Franciszek Borzęcki, nieświęcony diakon tej wioski, był moderatorem życia religijnego w przysiółku. Przewodniczył różnym nabożeństwom, katechizował dzieci, a w swoim domu urządził czytelnię i wypożyczalnię książek. Prowadził również pogrzeby do kościoła w Radłowie, a później w Zabawie, zawsze gotowy spełnić prośby proboszcza. Odgrywał ważną rolę w życiu Karoliny, będąc jej światłą radą i pomocą, której bardzo zaufała.

Była ona nie tylko jego gorliwą uczennicą, ale także współpracowała z nim w celu ożywienia życia religijnego w Wał-Rudzie. Pełniła rolę bibliotekarki i propagatorki czytelnictwa religijnego i patriotycznego. Nic więc dziwnego, że śmierć Karoliny bardzo boleśnie przeżył. Zmarł w kilka miesięcy po niej, 1 lipca 1915 roku, w drodze do kościoła.

Zachowała się fotografia Karoliny reprodukowana ze zdjęcia grupowego uczniów i nauczycieli szkoły w Wał-Rudzie.

Miała wówczas 15 lat. W grupie dzieci wydaje się być rozwiniętą fizycznie. Rysy twarzy wyraziste, twarz harmonijna, o nieco wysuniętych kościach policzkowych. Wyraz twarzy poważny, oczy w których można dostrzec powagę i zdecydowanie, głęboko osadzone. Włosy bujne, gładko zaczesane do tyłu. Świadkowie zgodnie zeznają, że „włosy miała rude, twarz – cerę – jasną, ale miłą i pociągającą”.

Prowadziła głębokie życie wewnętrzne, ale będąc introwertykiem nie traciła kontaktu ze światem zewnętrznym. Wszyscy jednoznacznie podkreślają, że ta naturalna skromna dziewczyna, promieniała jakimś naturalnym blaskiem. Umiała rozporządzać bogactwem duchowym otrzymanym od Boga dodając do niego swą pracowitość. Poszukując prawdy, szczególnie religijnej wykazywała wielki zapał w zdobywaniu wiedzy, czytaniu książek. Była bystrym dzieckiem, przejawiającym szybką i dobrą orientację. Raz obranej wartości była już wierna. Wspominała siostra Karoliny – Katarzyna:

„Karolina była mocnego usposobienia, co sobie postanowiła, to tak musiało być.” Jej życiową postawę przenikała naturalność i prostolinijność. Zawsze była taka sama. „Karolina nigdy nie udawała – zeznała jej koleżanka M. Pająk – Lubiła często powtarzać: wolę być taką, jaką jestem.”

Odznaczała się prawdziwą pobożnością, po prostu lubiła się modlić. Jej śpiew godzinek czy nieszporów przy pasieniu bydła sfychać było z daleka. Była aktywnym członkiem Bractwa Wstrzemięźliwości, Apostolstwa modlitwy Bractwa Komunii św. wynagradzącej i zelatorką róży panien. Właśnie modlitwę różańcową umiłowała szczególnie. Z wielkim zapałem uczyła katechizmu swoje młodsze rodzeństwo oraz dzieci z sąsiedztwa. Kilkoro z nich przygotowała do I Komunii św. Rówieśników i starszych zachęcała do korzystania z czytelni książek. Chętnie odwiedzała chorych i starszych. Czytała im czasopisma religijne, pomagała w pracy.

Jak wyglądały ostatnie chwile jej życia, zmagania o to aby być wierną Bogu, nawet za cenę życia.

10.11.1914 r. do Tarnowa wkroczyły pierwsze patrole kozackie. 15.11. zajęły Radiów, a w dwa dni później Zabawę oraz Wał-Rudę. Pogłoska poprzedzająca napastników, iż gwałcą kobiety i dziewczęta, sprawiła, że wiele kobiet w obawie przed żołnierzami uciekło, szukając bezpiecznego schronienia. Bała się również Karolina, jak zresztą wszyscy w domu Kózków. Nadszedł dzień ostatni – 18.11. Do wsi przybył pojedynczy żołnierz. Trudno powiedzieć o nim coś więcej, nie wiemy nawet jakiej był narodowości. Wszedł on m.in. do domu Gulików skąd chciał zabrać ze sobą 13-letnią dziewczynę. Zamiar ten się nie powiódł, więc udał się do Kózków. Tymczasem w rodzinie Kózków zaistniał święty spór: kto ma iść do kościoła w Zabawie, aby uczestniczyć w nowennie ku czci św. Stanisława – matka czy Karolina. Karolina jak gdyby przeczuwając coś rzekła do matki: „wolałabym iść do kościoła, bo tak się czegoś dzisiaj boję”.

W wyniku dyskusji matka udała się do kościoła a córka została w domiK Miały się już nigdy nie zobaczyć. Około godz. 9 do ich domu wszedł carski żołnierz.

Zadawał bezsensowne pytania o wojska austriackie, a wreszcie kazał ubierać się Karolinie i ojcu i udać wraz z nim do oficera.

Nie pomogły błagania ojca aby zostawił w spokoju Karolinę i pozwolił jej zostać przy młodszych dzieciach. Po wyjściu z domu agresor wskazał ruchem ręki las jako kierunek ich drogi. Gdy doszli do skraju lasu polecił ojcu wrócić do domu. Groził mu śmiercią sterroryzowany ojciec zawrócił. Karolinę popędził przed sobą. Zanurzyli się w las. Świadkami tej sceny było dwóch małych chłopców, którzy zeznali, że szli bardzo powoli, gdyż żołnierz musiał ciągle popychać opierającą się dziewczynę. Ostatni etap męczeństwa odbywał się już bez świadków.

Karolina wykorzystując sposobność rozpoczęła ucieczkę. Po kilkuset metrach pościgu rozwścieczony i zmęczony żołnierz postanowił zabić. Młode życie zostało przerwane ostrzem bagnetu. Po chwili padła zalana krwią oddając duszę Bogu. Tymczasem dom Kózków na Śmietanie został pogrążony w prawdziwej żałobie i rozpaczy. Matka wyrzucała sobie, że nie chciała puścić Karoliny do kościoła, ojciec nie mógł sobie wybaczyć, że zostawił córkę na pastwę żołnierza.

Do domu Kózków przyjechał zaalarmowany ks. Mendrala. Natychmiast wysłał do lasu grupę ludzi a sam udał się, aby złożyć zażalenie w komendzie wojsk rosyjskich. Niestety, poszukiwania, w których uczestniczyli nawet żołnierze rosyjscy nie dały rezultatu. Zwłoki odnalazł jeden z gospodarzy. Po ciało zamordowanej córki udał się wozem ojciec wraz z kilkoma sąsiadami. Widok jaki ujrzeli był rzeczywiście wstrząsający. Dało się jednak zauważyć w ułożeniu zwłok coś szczególnego. Skostniałe ciało leżało na wznak : prawe ramię łokciem wsparte o ziemię, z zaciśniętą dłonią, skierowaną ku górze; lewa ręka leżała na ziemi, ściskając chustkę z głowy. Przywieziono ciało, wniesiono do domu w którym się urodziła i mieszkała przez krótkich 16 lat swego życia. Proboszcz polecił zbadanie zwłok pod kątem zadanych ran i dziewictwa. Od razu wytworzyła się opinia – „męczennica w obronie czystości”. Proboszcz zwrócił się do Kurii w sprawie pogrzebu informując, że panuje powszechne przekonanie o świętości Karoliny i jej męczeństwie. Zdecydowano jednak pochować ją na razie w zwyczajnym grobie w ziemi na cmentarzu parafialnym.

Pogrzeb, który odbył się w niedzielę 6.12.1914 r. przybrał charakter prawdziwej manifestacji patriotyczno – religijnej. Pomimo trwających działań wojennych zgromadził ponad trzy tysiące ludzi. Jej pogrzeb stał się więc pierwszym aktem kultu, który miał z czasem stawać się coraz powszechniejszy. Choć jednak ten prywatny kult rozpoczął się właściwie od razu po śmierci Karoliny to na jej wyniesienie na ołtarze trzeba było jeszcze czekać ponad 70 lat.

W drugą rocznicę męczeństwa postanowiono upamiętnić miejsce w którym oddała swoje życie. Tuż koło miejsca znalezienia ciała młodej męczennicy umieszczono liczący 6 m krzyż dębowy z marmurową tablicą: „Ku pamięci szesnastoletniej Karoliny Kózkównej zamordowanej 18.11.1914 r., rodzice”. Poniżej umieszczono jeszcze wiersz ks. P. Wieczorka. Następnie rodzice zamiast posagu ufundowali jej pomnik nagrobny, który za wolą bpa L. Wałęgi stanął na cmentarzu przykościelnym. Przedstawia on figurę M. B. Niepokalanie Poczętej. Zarówno krzyż w lesie jak i figurę M. B. ustawiono 18.11.1916 roku. W rok później zwłoki Karoliny przeniesiono z cmentarza grzebalnego na cmentarz przykościelny. Ciało męczennicy umieszczono w grobowcu wybudowanym przy figurze M. B. w specjalnej metalowej trumnie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *