
Samarytanin, który pomógł
Pewien człowiek szedł drogą z Jerozolimy do Jerycha. Była to niebezpieczna trasa, znana z tego, że grasowali tam złodzieje. W pewnym momencie napadli go rabusie, którzy nie tylko zabrali mu wszystko, co posiadał, ale także ciężko go pobili, zostawiając półmartwego na poboczu drogi. Człowiek leżał, ledwo oddychając, z nadzieją, że ktoś przejdzie i mu pomoże. Wkrótce drogą przechodził kapłan – osoba, która według prawa i tradycji powinna była okazać miłość bliźniemu. Jednak kapłan, zobaczywszy rannego, przeszedł na drugą stronę drogi i poszedł dalej, nie udzielając pomocy. Po jakimś czasie pojawił się Lewita, który również uchodził za pobożnego człowieka. Niestety, podobnie jak kapłan, Lewita zignorował cierpiącego człowieka i poszedł swoją drogą.
W końcu drogą jechał Samarytanin. Samarytanie byli ludem, z którym Żydzi zwykle nie utrzymywali kontaktów i którym często pogardzano. Ku zaskoczeniu rannego człowieka, Samarytanin nie tylko zatrzymał się, ale z wielką troską zajął się jego ranami. Opatrzył go, wlał w rany oliwę i wino, a następnie posadził go na swoim zwierzęciu i zawiózł do gospody. Tam poprosił gospodarza, aby zajął się rannym, i zapłacił za jego opiekę, mówiąc, że wróci i pokryje wszelkie dodatkowe koszty. Samarytanin okazał miłość i troskę, mimo że był obcym człowiekiem, nie znającym rannego, a do tego należącym do narodu, z którym Żydzi nie mieli dobrych relacji.
Morał:
Ta przypowieść uczy nas, że prawdziwa miłość do bliźniego nie polega na słowach, ale na czynach. Samarytanin, choć był obcy, pokazał, że miłość nie zna granic narodowych, religijnych ani społecznych. Powinniśmy pomagać każdemu, kto tego potrzebuje, niezależnie od jego pochodzenia czy sytuacji. Miłość bliźniego oznacza gotowość do poświęcenia własnych zasobów i czasu, by ulżyć cierpieniu innych. Historia Samarytanina pokazuje również, że nie można osądzać ludzi na podstawie ich pochodzenia – czasami ci, od których najmniej się spodziewamy, mogą być prawdziwymi bohaterami w naszym życiu.
