Święty Tomasz z Akwinu
Życiorysy świętych bywają rajem dla hagiografów. Pełne cudów, znaków, szalonych gestów nieokiełznanej i niespokojnej świętości, wskazują na moc Bożą z konieczności, bo żadna inna siła nie mogłaby takie życie uczynić.
Ale są także biografie świętych, które przypominają jałową ziemię dla tych, którzy w świętości szukają nie tyle odbicia Bożej mocy, co ludzkiej dziwaczności. To historie świętości, które do swojego zrozumienia i opisu wymagają hagiografa-konesera, bardziej wybitnego teologa niż dziennikarza.
Tomasz z Akwinu urodził się na zamku Roccasecca, nieopodal Akwinu, gdzie władzę feudalną sprawował jego ojciec – Landolf, człowiek uwikłany w politykę i układy. Był koniec roku 1224, albo początek 1225. Tomasz przyszedł na świat na „linii frontu” wówczas popularnej wojny między Kościołem a Świętym Cesarstwem. W czasach, kiedy Kościół tracił orientację, walcząc o popularne wpływy, a Święte Cesarstwo przestało być ani święte, ani prawdziwym cesarstwem.
Pięć lat po urodzeniu Tomasza, Cesarz Fryderyk II przerwał chwilowo walkę z papieżem, by wrócić do niej jeszcze bardziej umocniony. Wtedy Tomasz, będąc już oblatem w klasztorze benedyktynów na Monte Cassino, opuścił główną twierdzę walki. Udał się na studia do Neapolu, pomimo oczekiwań, że zostanie opatem na Monte Cassino. Pojechał, aby studiować, poszukując mądrości i wiedzy.
W roku 1244, przyjął habit żebrzącego Zakonu Braci Kaznodziejów, oddając wszystko i odrzucając powrót na Monte Cassino, aby być świadkiem ewangelicznego szaleństwa, które teraz opanowało Europę. Stał się Biedaczyną z Asyżu swoich czasów, oddając się służbie braciom i Kościołowi.
Po studiach w Paryżu i Kolonii, Tomasz stał się mistrzem teologii, pisząc komentarze do Pisma Świętego i dzieł Arystotelesa. Przemierzył tysiące kilometrów, aby służyć braciom i Kościołowi, niezłomnie broniąc swojego powołania w obliczu ataków na zakony żebracze.
Redagując Sumę teologii w latach 1267–1273, stworzył monumentalne dzieło, które stało się fundamentem teologii katolickiej. Jednak w trakcie odprawiania Mszy Świętej w Wielkim Poście 1273, zapadł w ekstazę. Kilka miesięcy później, po raz drugi doświadczył tego podczas święta św. Mikołaja. Zwierzył się swojemu sekretarzowi, że wszystko, co napisał, wydaje mu się garścią słomy.
Wyruszył na Sobór w Lyonie, ale zmarł w drodze, pozostawiając po sobie nie tylko monumentalne dzieło teologiczne, ale przede wszystkim przykład świętości i oddania Kościołowi. Jego filozofia stała się fundamentem myśli katolickiej, a on sam został uznany Doktorem Powszechnym.
Życie Tomasza mówi dużo o jego świętości i wielkości, ale biografia to tylko namiastka. Aby rzeczywiście zrozumieć jego świętość, trzeba otworzyć jego książki, teksty człowieka, który tak bardzo chciał zrozumieć swoją wiarę, aby móc się nią dzielić z wierzącymi i niewierzącymi, niezależnie czy za swego życia czy po śmierci. Aby zrozumieć jego świętość, trzeba być przede wszystkim teologiem – kimś, kto ma odwagę pójść za Mistrzem z Akwinu w przestrzeń prawd wiecznych.